Witam, jestem tu znów, jednak tylko po to by napisać, że ten blog zostaje zakończony. Nie jestem w stanie poprowadzić go dalej, utknęłam w jednym punkcie i nie potrafie ruszyć. Czasem tęsknię za pisaniem, więc nie mówię, że to moje ostatnie słowa w ogóle, ale tu już tak. Przykro mi, że Was zawiodłam, wybaczcie :)
Trzymajcie się.
środa, 8 października 2014
Zakończenie
niedziela, 25 maja 2014
Zawieszenie
Z przykrością muszę Was poinformować, że zawieszam bloga.
Najprawdopodobniej wznowie go dopiero przed nowym sezonem klubowym..
Wiem, że pewnie kilku z Was będzie przykro, ale po prostu wena opuściła mnie zupełnie.
Dlatego do usłyszenia za jakiś czas :)
Trzymajcie się ciepło!
niedziela, 4 maja 2014
6.
- Możesz usiąść na chwilę na moim miejscu, zaraz wrócę. Muszę tylko zamienić słowo z Andrzejem. - mówi do mnie kiedy znajdujemy się już przy stanowiskach statystyków i po chwili odchodzi.
Posłusznie siadam przed jego laptopem i uśmiecham się lekko do pozostałych osób siedzących po mojej prawej i lewej stronie. Nie wszyscy mają pojęcie co tu robię, więc jestem powodem cichych rozmów. Wzdycham i mimowolnie wzruszając ramionami kieruje swój wzrok na boisko. Obecnie na trybunach dzieje się więcej niż na parkiecie. Ludzie zaczynają się schodzić, klub kibica Resovii wywiesza swoje hasła, a dzieciaki robią sobie zdjęcia. Widzę jak Mieszko wraca, więc przesiadam się na swoje krzesełko, które jest zaraz obok jego.
- Jak tam? - zagaduje mnie statystyk, siadając.
- Dobrze. - rzucam tylko i wracam do obserwowania tego co dzieje się dookoła.
Michał włącza sprzęt i już po chwili zatapia się w swojej pracy bezgranicznie. Przez chwilę obserwuje to co robi, ale słysząc głos spikera przenoszę swój wzrok na płytę boiska i przyłączam się do braw, które towarzyszą wejściu obu zespołów. Alek rzuca mi krótkie spojrzenie, więc lekko unoszę dłoń i macham do niego. Uśmiecha się. Po naszej stronie staje zespół z Kielc, a moje serce zaczyna szybciej bić. Szukam Dawida i kiedy go dostrzegam nasze spojrzenia się krzyżują. Przełykam głośno ślinę widząc jego uśmiech. Odpowiadam mu tym samym, ale nie wiem czy to dostrzega, bo razem z kolegami musi zacząć już rozgrzewkę. Przez kolejne 15 minut staram się dyskretnie podglądać to co robi, ale jestem w tym beznadziejna.
- Podoba ci się? - Mieszko nachyla się do mnie i wskazuje głową na Dawida.
- Niby czemu? - pytam zawstydzona.
- Bo wpatrujesz się w niego jak w obrazek. - chichocze.
- Coś ci się wydaje.
- A tam, nie musisz ściemniać. Przynajmniej wybrałaś sobie kogoś z naszych. - uśmiecha się i wraca do klikania w klawiaturę.
Tępo patrzę na to co robi starając się zrozumieć sens wypowiedzianych przez niego słów.
- Przecież Dawid gra dla Kielc... - mówię chyba bardziej do siebie niż do niego.
- Jest na wypożyczeniu. - Mieszko wzrusza ramionami nie odrywając się od pracy.
Nie do końca rozumiem co to znaczy co pobudza mnie do wszelkich działań aby się tego dowiedzieć.
- Co masz na myśli? - przysuwam się lekko do statystyka, mając nadzieję, że nie zignoruje mojego pytania.
- Jest Rzeszowskim zawodnikiem, który gra na razie dla innego klubu, ale jeśli w Resovii znalazłoby się miejsce to wróci. Przepraszam cie, ale zaraz zaczynamy, więc muszę się skupić.
- Jasne. Już o nic nic pytam. - uśmiecham się delikatnie i siadam prosto na krześle czekając na rozpoczęcie meczu.
*
Jak za każdym razem mecz mija mi zdecydowanie za szybko. Resovia wygrywa 3:1, więc chłopaki są w świetnych humorach. Nagrodę przyznałabym każdemu z osobna jednak to Piotrek Nowakowski ją otrzymuje. Spoglądam na twarz Dawida, ale nie widzę na niej zawodu. Z uśmiechem podaje dłoń każdemu z graczy co bardzo mi się podoba. Mieszko zaczyna zbierać swój sprzęt więc chce wykorzystać chwilę czasu którą mam. Odsuwam krzesło i wstaje.
- Gdzie się wybierasz? - pyta mnie statystyk.
- Tak sobie pomyślałam...- w sumie nie wiem co mam mu odpowiedzieć.
- No dobra idź. - patrzy na mnie kątem oka i się uśmiecha.
Obchodzę więc połowę boiska i czekam aż chłopaki skończą ćwiczenia. Czuje na sobie wzrok kilku Resoviaków, a mówiąc dokładniej Igły, Alka i Niko. Pewnie zastanawiają się dlaczego stoję po stronie ich przeciwników, ale na odpowiedź nie muszą długo czekać. Dryja podchodzi do band i podpisuje kilka zeszytów. Prawie cała uwaga kibiców skupia się na Rzeszowskich graczach dlatego nie mam problemu dostania się do Dawida.
- Cześć. - mówi do mnie, kiedy staje na przeciw niego.
- Cześć. Chciałam prosić o zdjęcie. - uśmiecham się zadziornie.
- Bardzo mi przykro, ale nie mam żadnego z sobą. - patrzy na mnie cwaniacko, jednak uśmiecha się bardzo ciepło.
Śmieje się krótko z jego odpowiedzi i wyjmuje telefon z torebki.
- To może wspólne zdjęcie? - unosze lekko brew.
Chłopak bierze ode mnie telefon i włącza aparat. Staje przed nim, trochę z boku i delikatnie opieram się o jego klatkę piersiową. Dawid obejmuje mnie w tali jedną ręką, a drugą wyciąga do przodu i naciska przycisk, a po chwili oddaje mi komórkę. Dalej mnie obejmuje, a ja sprawdzam jak wyszło nasze zdjęcie.
- Całkiem przyzwoicie. - podsumowuje patrząc w ekran.
- Ślicznie na nim wyszłaś. - mówi do mnie ciszej, a mi robi się miło.
-Dziękuje. - odwracam się tak, by znów stać z nim twarzą w twarz i uśmiecham się.
- Może tym razem dostanę twój numer?
- Jeśli zapamiętasz wszystkie cyfry. - patrzę na niego poważnie, chociaż bardzo chce mi się śmiać widząc tą zagubioną minę.
- Serio?
Kiwam głową i czekam na to co teraz wymyśli. Zaskakuje mnie, bo po chwili uśmiecha się szeroko i pochyla bardziej w moją stronę.
- Nie ma problemu. Dla mnie to żadne wyzwanie. Od dzieciaka potrafię zapamiętywać duże liczby.
Muszę przyznać, że świetnie to rozegrał. Gdyby nie siatkówka pewnie byłby dobrym aktorem.
- Nie spodziewałam się, ale jak obiecałam to obiecałam. - podaje mu szereg liczb i zastanawiam się czy faktycznie je zapamięta. Łapie się na tym, że nie chciałabym, żeby którąś zapomniał.Dla pewności chce mu je powtórzyć.
- I jak? Wszystkie pamiętasz? - patrzę na niego ciekawie.
W odpowiedzi dostaję swój numer wyrecytowany powoli i dokładnie. Teraz już nie potrafię ukryć, że zrobił na mnie wrażenie.
- Panie Dawidzie możemy autograf? - po swojej prawej stronie słyszę cichy głosik, oboje z siatkarzem spoglądamy w tę stronę i widzimy grupkę młodych dziewczyn.
- Jasne dziewczyny, zaczekajcie chwileczkę. - odpowiada po czym znów patrzy wprost na mnie - Przepraszam cię, obowiązki.
- Pewnie. - kiwam głową i robię krok do tyłu.
- Odezwę się.
Znów potakuję skinieniem głowy i powoli się odwracam. Zaglądam jeszcze na niego przez ramię i lekko macham.
- Do usłyszenia. - mówię cicho, a on odpowiada to samo. Z szerokim uśmiechem ruszam do Mieszka.
- Chodź już, chodź. - przywołuje mnie, kiedy jestem już kilka kroków od niego - Musimy się powoli zbierać.
- Pomóc ci w czymś? - pytam wesoło, a on spogląda tylko na mnie w ciszy po czym się uśmiecha i wkłada mi w ręce torbę z laptopem.
- Jeśli możesz to tak. Kieruj się w stronę szatni, tamtędy wyjdziemy.
Ruszam do przodu i z radości mam ochotę podskakiwać jak mała dziewczynka.
Po 20 minutach cały sztab jest już gotowy do powrotu do hotelu, a potem do domu. Przed autobusem czekamy teraz tylko na zawodników. Dobry humor nadal mnie nie opuszcza, więc każdemu kto tylko pojawia się pod pojazdem gratuluję wygranej. Chłopaki są zmęczeni i mimo, że się cieszą nie okazują tego tak żywiołowo jak ja, dlatego w kilku przypadkach spotykam się z dziwnym spojrzeniem, ale jest to raczej pozytywny odbiór mojej osoby. Kiedy dostrzegam moją wspaniałą trójkę ruszam w ich kierunku szybkim krokiem, z radością wymalowaną na twarzy, jednak uśmiech znika z moich ust kiedy widzę spojrzenie Penczewa. Patrzy na mnie tak dziwnie jakbym mu coś zrobiła. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, wiec tylko klepię go lekko w ramię by pogratulować dobrego meczu i pozwalam by ruszył przodem do samochodu, a ja wpadam w ramiona wujka.
- Byłeś świetny! Nie miałam pojęcia, że grasz aż tak dobrze! - ściskam go mocno, a on podnosi mnie kilka centymetrów nad ziemię i kręci dookoła.
- Ba! Nawet jeszcze lepiej. - śmieje się głośno, a ja razem z nim.
- Nie widziałaś jeszcze jak walczy ze Skrą albo Zaksą. - Igła uśmiecha się do mnie ciepło, więc gdy Alek odstawia mnie na ziemie wpadam teraz w Krzyśkowe ramiona.
- Ej, ej ja mam żonę! - udaje, ze próbuje mnie od siebie odsunąć.
- I bardzo dobrze. Za żonatych się nie biorę! - prycham do niego śmiejąc się i odsuwam szybko.
Alek obejmuje mnie ramieniem i czochra moje włosy.
- Dali ci kawy czy innych środków? Coś za bardzo nakręcona jesteś.
- Chora Resovia tak na mnie działa. - pokazuje mu język i uciekam do auta. W końcu Dawid też jest z Resovii. - myślę sobie i wskakuję do wnętrza pojazdu.
Spoglądam na Niko, ale on unika mojego wzroku. Widzę, że ma założone słuchawki, więc zapewne słucha muzyki, dlatego nawet go nie zaczepiam. Krzysiek z Alkiem dosiadają się do nas i ruszamy do hotelu.
- Ale wiesz, że za tą chorą Resovię będziesz musiała odpokutować? - Alek odwraca się do mnie z błyskiem w oku i cwanym uśmiechem.
Przewracam tylko oczami i wyjmuję swój telefon z torebki, a tam czeka na mnie wiadomość co wywołuje ogromny uśmiech. Okazuje się jednak, że to mama przypomniała sobie o mnie, więc szybko jej odpisuje, chowam komórkę i opieram głowę o kanapę. Nawet nie wiem kiedy w tak krótkim czasie zasypiam. Budzi mnie cicha rozmowa, która nagle wydaje mi się bardzo ważna, więc nie otwieram oczu by nie zdradzić, że nie śpię.
- Niko to dobry chłopak, byliby ładną parą. - mówi Krzysiek.
- Igła proszę cię, zostawmy to tak jak jest. Wiem, że Niko jest w porządku, ale musimy jej pozwolić na to żeby sama wybrała. - w głosie Alka wyczuwam zniecierpliwienie i rozdrażnienie.
- Sam mówiłeś, że znów może wybrać nieodpowiedzialnie. Nie wiem czemu, ale nie przepadam za Dryją. Niko ją polubił, nie ma żadnego problemu, wystarczy trochę im pomóc. - libero powoli tłumaczy.
- Ufam jej i wiem, że nie popełni już tych samych błędów. Zostawmy to Igła, to jej życie. Jeśli trzeba będzie wtedy wkroczymy do akcji. - słyszę dźwięk uchylanych drzwi, a zaraz potem ktoś wysiada.
- Jak chcesz. Oby nie było za późno. - słyszę szept Ignaczaka, a po mojej skórze przechodzi dreszcz.
___________________________
Cześć! :)
To chyba nie do końca miało tak wyglądać, ale obiecałam, że
będzie jeszcze w ten weekend, więc oddaję w Wasze ręce.
Oceńcie sami :) Pozdrawiam
czwartek, 1 maja 2014
5.
- Właściwie to chciałabym cie o coś zapytać. - przygryzam lekko dolną wargę i spoglądam gdzieś w bok, bo głupio mi spojrzeć wprost w jego oczy.
- No słucham.
- Zawsze jesteś taki bezpośredni? - wyrzucam szybko z siebie, jednak dalej nie podnoszę wzroku.
- Nie rozumiem. - przyjmujący śmieje się cicho, a ja czuje jak moje policzki zaczynają płonąć.
- To może tak.. - dukam - z każdą dziewczyną chodzisz tak po prostu za rękę i w ogóle?
- Nie przeszkadza - kręcę głową - po prostu byłam ciekawa jak ty to widzisz. - również się uśmiecham.
- Skąd ty w ogóle wziąłeś to zdjęcie? - przede mną wyrasta Krzysiek i chwyta w palce plastik dokładnie go oglądając, a przy tym chichocząc głośno.
- Coś ci się nie podoba? - burczę do niego po czym wstrzymuje głośno powietrze. Wcześnie nie przyjrzałam się identyfikatorowi i dopiero teraz dostrzegam, że widnieje na nim moje zdjęcie z początków technikum. Jednym słowem nie wyglądam na nim korzystnie. Z przerażeniem w oczach patrzę na Alka i mam ochotę zrobić mu krzywdę. - Co to jest? - chrypie.
- Już nic nie mówię. - uśmiecha się do mnie lekko i otwiera przede mną drzwi.
Po godzinie chłopaków już nie ma więc w spokoju mogę wyjść na miasto. Mam jeszcze trochę czasu, dlatego chce go wykorzystać. Pozostali siatkarze pozostają w hotelu, a ja z szerokim uśmiechem na ustach wchodzę do pobliskiego parku po czym przechodząc cały dostrzegam po drugiej stronie ulicy mały sklepik. Wchodzę do niego i kupuję paczkę cienkich, miętowych papierosów. Płacę i wychodzę, ale w drzwiach wpadam na Lotmana. Znam angielski na tyle by się z nim dogadać, a już na pewno zrozumieć znaczenie słowa "fuck" , które pada chyba nieświadomie z jego ust. Robię krok w tył i widzę jak grymas na jego twarzy z zmienia się w niepewny uśmiech.
- Przepraszam. Wszystko w porządku? - pyta mnie, gdy już oboje wychodzimy na zewnątrz.
- Tak, nic mi nie jest.
Paul lustruje mnie wzrokiem i wiem, że dostrzega w mojej ręce papierosy.
- To dla ciebie? - przechyla lekko głowę i patrzy na mnie pod dziwnym kątem.
Już w drodze do Rzeszowa obiecałam sobie, że nie będę więcej kłamać, więc kiwam głową i wzruszam tylko ramionami.
- Alek wie?
- Wie, że paliłam... - spuszczam wzrok i wzdycham cicho. Chciałam żeby o tym małym wyskoku się nie dowiedział, ale o tym mogę już zapomnieć.
Przyjmujący kładzie mi dłoń na ramieniu i uśmiecha się ciepło.
- Nic mu nie powiem, ale oddaj mi to, dobrze?
Spoglądam w jego oczy i widzę, że stara się mnie zrozumieć. Otwieram paczkę i wyjmuje jednego papierosa po czym oddaje mu resztę.
- Może tak być? Muszę się odstresować...
Paul bierze ode mnie pudełko i kiwa tylko głową po czym wyrzuca je do śmietnika.
- Zaraz wracam ok? - uśmiecha się i wchodzi do sklepu, a ja szybko odpalam fajkę. Gdy wraca jestem już gotowa by pójść z nim do hotelu. Uśmiecham się szeroko, bo zdaje sobie sprawę, że w moim życiu pojawia się coraz więcej osób, które są po mojej stronie.
________________________________________
Hej :) Dzisiaj tak krótko, ale zagadka rozwiązana :) Znowu długo mnie nie było, ale już mam internet na cały miesiąc, więc wszystko nadrobię i kolejny rozdział będzie już dłuższy :)
Poza tym dziękuję za wszystkie komentarze! :D Jesteście fantastyczne! Ciesze się, że pojawiły się nowe czytelniczki i tak bardzo motywują, róbcie to dalej, a ja odwdzięczę się mam nadzieje świetnymi rozdziałami :)
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło :)
niedziela, 20 kwietnia 2014
4.
- Niby jak? Do autobusu przecież mnie nie weźmiecie. - wzruszam ramionami, chociaż mam wielką ochotę tam pojechać.
- Ja jadę jutro samochodem razem z Igłą. Musi coś załatwić, więc pomyślałem, że pojedziemy razem z nim. Co ty na to?
Patrzę na niego przez chwilę i szukam w jego oczach lub uśmiechu jakiś oznak, że robi mnie w balona, ale nic takigo nie dostrzegam.
- Pan Andrzej tak po prostu was puszcza? - dziwię się.
- Oj mała dużo rzeczy nie wiesz. Nie jesteśmy w wojsku, nie mamy żelaznej dyscypliny. - śmieje się krótko i unosi lekko brwi - To jak?
- Pewnie, że jadę. O niczym tak nie marzyłam jak o dniu spędzonym w jednym samochodzie z Krzyśkiem. - kiwam głową z kamienną twarzą i mocniej odbijam się stopami od ziemi, dzięki czemu huśtam się wyżej a mój śmiech rozbrzmiewa wokoło. Już jutro zobaczę Dawida, a to powód do radości.
Budzę się o 6 godzinie wyrwana ze snu przez okropny dźwięk budzika. Momentalnie zdaje sobie sprawę, że ten wyjazd to jednak bardzo głupi pomysł, ale zamiast obrócić się na drugą stronę zrzucam z siebie kołdrę i wstaje. Biorę do ręki ubrania, które starannie przygotowałam wczoraj i idę do łazienki. Po 40 minutach jestem gotowa na podróż, wchodzę jeszcze na chwilę do kuchni by zjeść kilka tostów i wypić szklankę soku. Spotykam tam Alka, który pije kawę i w szybkim tempie je owsianke.
- Dobrze, że już jesteś. Za 10 minut będzie Igła. - przez chwilę zatrzymuje na mnie wzrok po czym znowu wraca do jedzenia.
- Dobrze wiedzieć. - burczę cicho pod nosem tak by tego nie słyszał, nalewam sobie szklankę soku, który duszkiem wypijam.
Do ręki biorę jabłko i powoli się w nie wgryzam. Alek kończy śniadanie i zmywa po sobie naczynia.
- Zaraz wracam, weź rzeczy i wychodzimy. - znika w korytarzu, a ja robię po chwili to samo. Biorę swoją torbę z pokoju i przewieszam ją przez ramię. Wracam do przedpokoju, Alek już się ubiera, więc w ciszy robię to samo. Wychodzimy na zewnątrz i widzę, że Krzysiek już na nas czeka w samochodzie. Dostrzegam kogoś jeszcze, ale zanim zdążę się odezwać by zapytać wujka kto jeszcze z nami jedzie dostaję odpowiedź.
- Wystroiłaś się tak dla Penczewa? - Alek uśmiecha się z ironią, a ja oblewam się rumieńcem. Wczoraj pół wieczoru spędziłam na tym by dopasować strój. Chciałam wyglądać ładnie, ale nie w przesadny sposób. Miało wyjść naturalnie, a jednak przesądziłam.
- Nie, dla Krzyśka. - odpowiadam również z ironią i na widok miny Alka mam ochotę głośno się zaśmiać. Jednak powstrzymuje się od tego i wzruszam tylko ramionami.
- Bez takich mi tu. - siatkarz znów się uśmiecha po czym otwiera bagażnik gdzie wkładamy swoje torby. Zaraz potem otwiera mi drzwi do samochodu, a ja gramolę się do środka.
- Cześć. - rzucam obojętnie i patrzę na twarze siatkarzy, a Alek zajmuje miejsce obok Krzyśka.
- Siema młoda. - Igła odwraca się do mnie i szeroko uśmiecha - Załatwiłem ci towarzystwo co byś się nie zanudziła z dziadkami.
Staram się uśmiechnąć, ale chyba wychodzi z tego grymas.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. - mówi do mnie zdezorientowany Niko.
Mam dziwne wrażenie, że i on nie wiedział o tym, że będzie jechał ktoś jeszcze. Nasila się gdy widzę ukradkowe spojrzenie Ignaczaka skierowane do mojego wujka i oczko, które do niego puścił.
- Oczywiście, że nie. Na pewno fajnie spędzimy czas. - uśmiecham się słodko do bułgara tak by Igła to widział. Zaczynam się domyślać co jest grane, ale w żaden sposób nie mogę się zdradzić. Nie mogę się tylko doczekać miny libero i wujka kiedy po meczu podejdę do Dawida.
Pierwszą godzinę jazdy w sumie przespałam. Budze się dopiero gdy Igła zajeżdża na stacje paliw. Zapomniał zatankować wcześniej samochód. Wywracam oczami i cicho wzdycham.
- Jak się spało? - pyta mnie z uśmiechem Niko kiedy Krzysiek z Alkiem wysiadają.
Odwracam się w jego stronę i odwzajemniam miły gest. Lubię tego chłopaka, nie wcina się kiedy nie trzeba, ale taktownie stara się ze mną zaprzyjaźnić.
- W porządku, ale Igła strasznie jeździ. Czy on naprawdę nie widzi tych wszystkich dziur? - wybuchamy śmiechem i stwierdzam, że on naprawdę jest w porządku.
- Nie chcesz wyjść, rozprostować nóg? - pyta kiedy uspokajamy się.
- Zapaliłabym.. - wzdycham.
- Palisz? - Niko patrzy na mnie tak jakoś inaczej. Czego mogłam się spodziewać?
- Rzuciłam, ale jeszcze czasem mi się zdarza. - wzruszam ramionami i odwracam twarz. Temat skończony. Nie chce nawet wiedzieć co pomyślałby o mnie gdyby dowiedział się o wielu innych rzeczach z mojej przeszłości.
- Niestety nie mam przy sobie żadnych papierosów - stara się żartować - ale zawsze można je kupić, w końcu to stacja paliw nie?
Znów na niego spoglądam i widzę jak nieśmiało się uśmiecha.
- Dzięki nie trzeba. Poza tym wiesz... Alek.
- Nic mu nie powiem. - na potwierdzenie swoich słów kręci głową.
- Kochany jesteś, ale wytrzymam. - uśmiecham się do niego.
Przyjmujący przez chwilę szuka czegoś w kieszeniach kurtki po czym wyjmuje chupa chupsa i mi podaje.
- Proszę, chyba odrobinę zdrowszy.
Biorę od niego lizaka i spoglądam mu w oczy.
- Dziękuje. - mówię cicho.
Teraz wiem, że jemu jednemu mogłabym opowiedzieć o swoim życiu. Zrozumiałby.
- Ej ja też chce. - do samochodu wracają Krzysiek z Alkiem i oczywiście w libero budzi się dziecko.
- Masz kawę z tego co widzę. - rzucam do niego.
- Też mogłaś mieć, ale nie chciałaś. - odcina się.
- Że co?
- Pytał cie kiedy spałaś, jak chcesz to wrócę i ci przyniosę. - dołącza się Alek.
- Nie chce, ale trzeba być bardzo inteligentnym pytać o coś kogoś kto śpi. - burczę i żeby nie powiedzieć o słowo za dużo biorę się za lizaka którego dostałam. W lusterku widzę jak Krzysiek pokazuje mi język, więc pukam się palcem w czoło i odwracam wzrok. Dalsza cześć trasy mija nam spokojnie. Chłopaki cały czas dyskutują o siatkówce, więc ja się nie odzywam by nie wyszły moje braki wiedzy w tej dziedzinie. Alek musiałby się wstydzić za taką siostrzenice.
- Lena przez cały sezon będziesz na każdym meczu? - zagaduje mnie Niko, a ja w odpowiedzi wzruszam ramionami.
Alek odwraca się w moją stronę, nie uśmiecha się.
- Wiesz, że to nie problem. Już dzisiaj mam dla ciebie plakietkę, będziesz siedzieć ze statystykami. - mówi poważnie.
- Dzięki. - rzucam tylko i zatapiam się w myślach.
Tak naprawdę nie potrzebuje tej plakietki, spokojnie mogłabym pracować jako tancerka, gdyby dziewczyny chciały mnie tylko przyjąć do grupy, ale od dawna nie mam w sobie tej siły i pasji do tańczenia co kiedyś. Teraz pozostaje mi tylko siedzieć na krzesełku obok Mieszka i spoglądać jak dziewczyny dają występy na parkiecie. Tęsknię za tym czym kiedyś zajmowałam się całymi dniami, ale już dawno zeszłam z tej drogi.
Nie wiem kiedy, ale znów zasypiam. Budzę się dopiero kiedy samochód ostro hamuje i prawie nie wpadam na fotel Krzyśka. Pas ciągnie mnie z powrotem do tyłu i głośnym plasem uderzam plecami o kanapę.
- Igła opanuj się trochę! - burczy do niego Alek, a ja staram się ogarnąć to co się dzieje.
- Mało nam Leny nie poturbowałeś. - dorzuca się Niko i pochyla się bliżej mnie - Wszystko w porządku? Zrobiłaś sobie coś? - lustruje mnie czujnym okiem.
- Ja? Jeśli już to on mi zrobił! - unoszę głos, bo dochodzi do mnie to, że Ignaczak specjalnie tak zahamował.
- Dobra przepraszam, chciałem cie obudzić, ale chyba przesadziłem. - spogląda w lusterko, a ja widzę, że faktycznie głupio mu za to co zrobił.
- Chyba na pewno przesadziłeś. - mówi Niko i wysiada. Obchodzi samochód i otwiera drzwi od mojej strony. Odpinam pas i wysiadam.
- Dziękuję. - mówię cicho do przyjmującego i rozglądam się dookoła - Gdzie jesteśmy?
- Pod Kielcami. Krzysiek coś załatwi z Alkiem i jedziemy na mecz.
Pozostali siatkarze wysiadają, Alek podchodzi do mnie i przytula lekko do siebie.
- Wszystko ok? - pyta.
- Żyję. Idziemy z wami czy mamy zaczekać? - odsuwam się od niego.
- Załatwimy tylko spotkanie z dzieciakami i wracamy.
- Czemu nie mówiliście, że wybieracie się do szpitala? - dopiero teraz orientuje się, że duży budynek, który przed nami widnieje to szpital.
- A nie wiem w sumie. - mówi wujek i drapie się w tył głowy.
- Czyli zostaje sama, Niko idzie z wami?
- Nie, Niko zostaje z tobą. Tylko my dwoje mieliśmy zaproszenie. - odpowiada mi Krzysiek i wskazuje na siebie i Alka. Wyjmuje z bagażnika dwie duże reklamówki z których prawie wypadają zabawki, a mi robi się jakoś tak przykro.
- Miło widzieć Krzysiu, że robisz coś dobrego. - mówię stłumionym głosem.
- Mam się obrazić? - rzuca mi z uśmiechem.
- Niko zajmiesz się Leną, my jesteśmy już trochę spóźnieni? - Alek zwraca się do Bułgara i bierze jedną z reklamówek.
- Jasne. - chłopak patrzy na mnie z uśmiechem.
Ignaczak z Achremem odchodzą w stronę szpitala, a my zostajemy sami.
- No to teraz jesteś zdana na mnie. - porusza śmiesznie brwiami.
- W takim razie masz pomysł co będziemy robić?
- Oczywiście. - staje bliżej mnie, pochyla się nade mną i zakłada za moje ucho kosmyk włosów. Mimowolnie przechodzi mnie dreszcz i jak zahipnotyzowana spoglądam w jego oczy. - Chcesz zobaczyć? - pyta mnie cicho, a ja kiwam tylko głową. Przejeżdża opuszkami palców po mojej twarzy, a drugą ręką chwyta mnie za dłoń. Przełykam szybko ślinę i dalej nie spuszczam wzroku z jego oczu. Ściska mocniej moje palce, tak, że moje wcześniej zimne dłonie są już ciepłe po czym uśmiecha się słodko i...
_____________________________________
Witam wszystkich w ten świąteczny dzień :) Mam nadzieję, że święta wesołe :)
Bardzo chciałam Was przeprosić za moją dłuższą nieobecność, powód prosty
brak internetu :/ W prawdzie jest jeszcze telefon, ale on ze mną nie chce współpracować...
Dlatego rozdział dopiero dzisiaj, kiedy kolejny ciężko mi powiedzieć. Poza tym zaniedbałam
Wasze opowiadania, teraz ciężko będzie mi wszystko skomentować, więc myślę, że
poczekam na nowe rozdziały u Was i wtedy będę na bieżąco :) Bardzo proszę o zrozumienie :)
Pozdrawiam gorąco, lecę coś jeszcze zjeść ;p
Liebster Award
Kochana bardzo dziękuję :) Trochę musiałam się zastanowić nad Twoimi pytaniami
i mam nadzieję, że odpowiedzi będą Cie satysfakcjonować ;)
1. Jak to się stało, że zaczęłaś blogować? Jakieś konkretne wydarzenie?
Od dziecka lubiłam pisać różne teksty i już w podstawówce zostałam pochwalona
przez pana od polskiego, że piszę ciekawie. Dlatego pewnego dnia ni z tą ni zowąd
postanowiłam zacząć pisać pewną historię na postawie ulubionego wtedy serialu.
Przyznam się, że było to kilkanaście rozdziałów, ale nigdy nie dokończyłam tego bloga ;)
A kiedy w moim życiu pojawiła się siatkówka postanowiłam wrócić do pisania i połączyć obie pasje.
2. Czy najbliżsi z Twojego otoczenia wiedzą, że jesteś aktywną bloggerką?
Tylko młodsza siostra. Przyjaciółka też kiedyś wiedziała, że piszę, ale chyba myśli,
że już z tym skończyłam ;)
3. Najmilsze wydarzenie z dzieciństwa to...?
Ciężko powiedzieć... Trochę takich było :) Na prawdę nie wiem które mogłabym tu wyszczególnić.
4. O spotkaniu jakiej sławy najbardziej marzysz?
Oczywiście jest to siatkarz i oczywiście to Olieg Achrem. Bez zawahania mogłabym też napisać
Łukasz Żygadło, tyle, że Ziomka już widziałam, nie było to spotkanie, które by mnie satysfakcjonowało do
końca, ale jednak było ;) Alka również widziałam, jednak chciałabym z nim zamienić chociaż słowo :)
5. Lubisz One Direction?
I teraz wyjdzie, że mam prawie 21 lat, a lubię ;p Jest kilka ich piosenek, które zapadły mi mocno w pamięć
poza tym to paczka fajnych przyjaciół i miło się ich w tej roli ogląda :)
6. Twoja ulubiona piosenka?
Zawsze mówię, że nie mam jednej ulubionej, bo cały czas u mnie ta ulubiona się zmienia, ale na pewno ważna
dla mnie i taka, która motywuje zawsze to "Hall of Fame" The Scriptu :)
7. Chciałabyś coś zmienić w swoim życiu, czy zostawiłabyś wszystko tak, jak jest?
Wiem, że jedna zmiana pociągnęłaby za sobą kolejne, więc chyba lepiej, że jest tak jak jest i nie
chciałabym tego zmieniać.
8. Żałujesz czasami jakichś ruchów, rzeczy, swojego postępowania?
Tak, jest jedna rzecz, którą żałuje bardzo... Chyba ogólnie niewykorzystanych szans bardzo się żałuje.
9. Jak wygląda Twój idealny wieczór?
Mój idealny wieczór to taki kiedy mam w dłoni bilet, wchodzę na halę, siadam na krzesełku i przez kilka
godzin mogę kibicować swojej drużynie albo kadrze :)
10. Siadam przed komputerem i pierwsze co robię to...?
Sprawdzam facebooka.
11. Czy można stać się szczęśliwym tylko poprzez znalezienie tej osoby, którą kochamy? <rozpisz się>
Co mogłabym na ten temat powiedzieć- nie wiem ;p Nie mam Tej osoby, więc trudno mi powiedzieć.
Ale wydaje mi się, że ograniczenie się do jednej osoby to za mało. Nie można zamknąć swojego świata
tylko w jednej osobie. Wydaje mi się, że aby być w pełni szczęśliwym potrzeba rodziny, przyjaciół, pasji,
ludzi z którymi można się nią dzielić. Wiadomo, że bez tej ukochanej osoby ciężko jest żyć, ale nawet
wtedy potrafimy być szczęśliwi, więc mając już kogoś takiego też nie znaczy to, że tylko ta osoba będzie
naszym szczęściem.
Nominacja od Lorin.
Tobie także dziękuję za ciekawe pytania, dużo tych siatkarskich, które
przypomniały wiele miłych chwil :)
1. Od jak dawna interesujesz się siatkówką?
Zaczęło się to bodajże w czerwcu 2012r.
2. Gdybyś przez jeden dzień mogła wcielić się w postać jednego z siatkarzy to kto by to był?
Uuuu trudne pytanie ;) Ale jak zwykle postawiłabym albo na Oliega albo Ziomka. Ciężko
mi powiedzieć, w którego bardziej wolałabym się wcielić.
3. Czy oprócz siatkówki interesujesz się inną dyscypliną sportu?
Tak, są to skoki narciarskie :)
4. Jakie jest twoje miejsce na wymarzone wakacje?
Chyba Alpy ;) Ogólnie mógłby to być Innsbruck lub np Trento :)
5. Skąd czerpiesz inspiracje podczas pisania opowiadań?
Często z innych opowiadań. Nie chodzi mi broń Boże o kopiowanie czyichś pomysłów, ale o to, że
czytając inne blogi wchodzę w ich świat dzięki czemu potem łatwiej przenieść mi się do swojego.
Komentarze pod rozdziałami dają mi także dużego kopa do pisania i dzięki takiej motywacji
chętniej siadam do pisania, a czasem wystarczy jakaś prosta sytuacja z życia, którą mam ochotę
wtrącić do swojego opowiadania i dalej już leci ;p
6. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
Naprawdę prawie wszystko co popadnie. Nie przywiązuje wagi do gatunków.
Czasem spodoba mi się kawałek disco polo a czasem techniawka i nic na to nie poradzę.
7. Czy jest trener, którego szczególnie cenisz?
Z zagranicznych to Andrea Anastasi, chociaż on to właściwie nasz, polski ;)
Wiele dał zespołowi, ale dla mnie od początku był takim bardziej "tatusiem", który
kiedy trzeba nakrzyczy, a kiedy jest dobrze to poklepie po ramieniu i powie, że jesteś świetny.
Poza tym bardzo miły, ciepły człowiek, którego miałam okazję poznać także bezsprzecznie wskazuję
właśnie jego.
8. Czy jest coś co zmieniłabyś w siatkówce?
Często sędziów :) Myślę, że przydał by się lepszy system weryfikacji, bo jednak często padają decyzje
na niekorzyść.
9. Czy był jeden mecz, który szczególnie zapadł ci w pamięć?
Na początku chciałam napisać, że pierwszy, który obejrzałam na żywo, ale to chyba nie byłaby prawda.
Owszem dostarczył wielu emocji zwłaszcza, że grała Resovia ze Skrą, ale bardziej zapamiętałam pierwszy mecz kadry
na którym byłam. To wszystko co działo się na trybunach, sam mecz i całe szaleństwo po ostatnim gwizdku :)
10. Jaki jest twój ulubiony klub siatkarski?
Asseco Resovia Rzeszów
11. Czy w kadrze Stephana Antigi brakuje ci któregoś z siatkarzy?
Chyba nie...Martwiłam się kogo Stefan powoła, ale muszę przyznać, że jestem zadowolona z jego wyborów.
A teraz pytania ode mnie:
1. Jaki jest Twój ulubiony klub i dlaczego?
2. Czy dzięki siatkówce poznałaś w swoim życiu jakieś ciekawe osoby?
3. Twój ulubiony film?
4. Jak to się stało, że pokochałaś siatkówkę?
5. Zima czy lato?
6. Z jakiej cechy swojego charakteru jesteś najbardziej dumna?
7. Twój ulubiony przedmiot w szkole?
8. Dałabyś się namówić na podróż dookoła świata czy wolałabyś zostać w swoim domu?
9. W jakiej dyscyplinie sportu chciałabyś być dobra? (jeśli jest to siatkówka, to poproszę o jeszcze inny sport)
10. Który mecz siatkarzy chciałabyś zobaczyć najbardziej?
11. Dlaczego piszesz właśnie o tym siatkarzu, a nie o innym?
A nominuję:
http://miedzy-siatka-a-blokiem.blogspot.com/
http://serca-jak-herbatniki.blogspot.com/
http://swiatlowtunelu.blogspot.com/
niedziela, 6 kwietnia 2014
3.
- Już nie śpisz? - pytał Alek kiedy tylko mnie spostrzega.
- Nie mogłam spać. Trochę jestem zestresowana tym pierwszym dniem studiów. -wyjaśniam.
- Siadaj zrobię ci herbaty. - uśmiecha się, a ja chętnie przystaje na tę propozycję.
- A ty czemu już nie śpisz? - pytam obserwując jak krząta się po kuchni i przygotowuje śniadanie.
- Przyzwyczajenie. - odpowiada nie odwracając się do mnie - Na treningi wstaje wcześnie to i w wolny dzień nie potrafię już długo spać.
- Sportowcy... - wzdycham teatralnie, co Alek kwituje cichym śmiechem.
Po chwili zostaje obłożona masą jedzenia z poleceniem zjedzenia pełnowartościowego śniadania. Nie wiem nawet od czego zacząć, więc słodzę tylko herbatę i upijam łyk.
- Jak wrócę ma być wszystko zjedzone. Wybacz, że nie będę ci towarzyszyć, ale potem pewnie nie dobije się do łazienki, więc wolę teraz skorzystać. - Alek cmoka mnie w policzek i znika w korytarzu.
Z talerzyka podnoszę kanapkę z ciemnego pieczywa z ogórkiem i szynką. Jedząc myślę o swoim nowym życiu. Jeszcze kilka dni temu byłam w swoim domu na Białorusi, a dziś zaczynam dorosłe życie jako studentka. Ciesze się, że mój wujek, a zarazem chrzestny razem z Natalią zgodzili się bym zamieszkała u nich przez jakiś czas dopóki nie stanę finansowo na nogi. Przeze mnie nie zawsze mieli lekkie życie, a mimo to zaufali mi i postanowili wziąć pod swoją opiekę.
- Cześć kochanie, już wstałaś? - do kuchni wchodzi pani Achrem.
- Nerwy nie dają mi spać.
- Dasz radę, jesteś inteligentną dziewczyną.
-Mam nadzieję. - szepcze.
Natala siada obok mnie z kubkiem kawy i talerzem kanapek przygotowanych przez jej męża.
- O której jedziecie? - pyta.
- Alek mówił że o 8.30. Możesz go poprosić żeby po mnie nie przyjeżdżał, to tylko kłopot poza tym chciałam zapoznać się ze swoją trasą na uczelnie. - proszę kończąc śniadanie.
- No dobrze.. - mówi z wahaniem.
Wracam do swojego pokoju, do torebki wkładam potrzebne mi rzeczy po czym zbieram ubrania i idę do łazienki, która na moje szczęście jest już wolna. Odbywam poranną toaletę i właściwie jestem gotowa do wyjścia z domu. Czekam jeszcze, aż Alek pożegna się z żoną i dziećmi, ja rzucam na do widzenia krótkie cześć i wychodzimy. Po kilkunastu minutach jazdy jestem już pod swoją uczelnią.
- Na pewno chcesz sama wracać? - przyjmujący zatrzymuje samochód i odwraca się w moją stronę.
- Tak, nie mam pięciu lat żebyś mnie musiał wozić w tą i z powrotem. - mówię lekko zniecierpliwiona za co zostaje zmierzona surowym wzrokiem.
- Twoja mama prosiła bym się tobą zajął.
- Dziękuję, potrafię świetnie zadbać sama o siebie. - mówię hardo i łapie za klamkę by wysiąść, bo ta wymiana zdań zaczyna mnie irytować.
- Dało się zauważyć. - odgryza się, a ja nie mogę tego słuchać.
Wysiadam i głośno trzaskam drzwiczkami. Pokonuje w jak najszybszym tempie plac dzielący mnie od gmachu uczelni i mieszam się w tłum studentów. Nadal czuje się jak mała dziewczynka w której kipi zbyt wiele agresji. Oddycham szybko i rozglądam się dookoła. Nie mam pojęcia gdzie dalej się podziać więc zerkam na kartkę z zajęciami i postanawiam poszukać sali nr 15 w której mam się pokazać na początek. Idąc korytarzem myślę o tym co wydarzyło się niedawno w samochodzie Achrema. Dopiero teraz nachodzą mnie wyrzuty sumienia. Nie powinnam się tak zachować. Alek chce dla mnie dobrze, a ja zachowuje się jak naburmuszone dziecko kiedy powie mu się kilka słów prawdy. Zatrzymuje się przed drzwiami z numerkiem 15, mocno wciągam do płuc powietrze i wchodzę do środka.
Po kilku godzinach opuszczam duży budynek i czuje jak ból rozsadza mi głowę. Odzwyczaiłam się chłonąć wiadomości, w końcu od matury minęły mi już 2 lata na nic nie robieniu, a właściwie robieniu zupełnie nieużytecznych rzeczy, więc moja głowa nie jest przygotowana na nawał nowych informacji. Siadam na ławce w małym parku za uczelnią i rozkoszuje się promieniami październikowego słońca. Właściwie powinnam wrócić do domu na obiad, z którym być może czeka na mnie Natalia, ale nie mam teraz na to siły. Poza tym zaczynają mnie gryźć wyrzuty sumienia z powodu tego jak potraktowałam Alka. W jednej chwili decyduje się pojechać na Podpromie. Chce porozmawiać z nim osobiście. W domu pewnie o wszystkim dowiedziałaby się Natalia, a nie chce by usłyszała o tym, że znowu coś odwalam. Wstaje i kieruje się na przystanek. Mam szczęście, bo już po kilku minutach zjawia się tramwaj, który zabiera mnie w okolice hali. Przemierzam jeszcze mały kawałek pieszo po czym wchodzę do budynku. Już mam się kierować na trybuny, kiedy słyszę za sobą czyjś głos.
- Przepraszam, czego pani tu szuka?
Odwracam się i widzę jak Niko patrzy na mnie zdziwiony. Podchodzi bliżej i drapie się w tył głowy.
- Nie wiedziałem, że to ty. Myślałem, że... a właściwie nieważne. - lekko się czerwieni co wywołuje na mojej twarzy uśmiech.
- Nie jesteś na treningu? - pytam.
- Wracam od fizjoterapeuty. Musiał mnie trochę rozmasować. - uśmiecha się rozbrajająco, a ja kiwam głową ze zrozumieniem.
- Wiesz może czy Alek jest na hali?
- Jest. Chcesz z nim pogadać? - obserwuje mnie ciekawie, a ja znów potakuję skinięciem głowy.
- Za jakąś godzinę kończą, więc nie wiem czy masz ochotę tyle czekać.
- Trochę długo. - krzywię się, ale wiem, że nie mam innego wyboru jak tylko zaczekać.
- Możesz dotrzymać mi towarzystwa, bo wybieram się na siłownie, trochę rozruszać obolałą nogę.
- Serio mogę? - uśmiecham się szeroko i czekam na odpowiedź, jednak jej nie dostaje. Za to Niko łapie mnie za rękę i prowadzi za sobą. Przez chwilę zerkam na moją malutką dłoń schowaną w jego silnej i dużej dłoni i robi mi się tak jakoś miło. Dopiero przed drzwiami siłowni puszcza moją rękę i zaprasza mnie do środka. Zdejmuje kurtkę i rzucam ją razem z torebką w kąt sali na stos materacy, a sama siadam na rowerku. Siatkarz zabiera się w tym czasie za lekkie ćwiczenia obciążające nogi, a ja by nie siedzieć bezczynnie zaczynam pedałować. W końcu skoro jestem już na siłowni to warto to wykorzystać. - myślę.
Obserwowanie ćwiczącego Penczewa trochę mnie zawstydza, więc staram się tylko od czasu do czasu na niego zerkać. Przyjmujący jednak nie ułatwia mi sprawy, bo cały czas o coś pyta. Po jakimś czasie przyzwyczajam się i na luzie spoglądam na jego gimnastykujące się ciało. Przez to nie zauważam nawet szybkiego upływu czasu i dopiero kiedy drzwi otwierają się i do środka wpada zziajany Krysiek o mało nie spadam z rowerka.
- O Lenka! - patrzy na mnie zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Jezu człowieku, chciałeś mnie zabić? - pytam schodząc bezpiecznie z przyrządu i widzę jak Niko powstrzymuje śmiech.
- No co ty, Alek to by mnie chyba zabił. - patrzy na mnie z politowaniem, jakbym powiedziała, że nie wiem ile to jest 2x2 i on mi to musi wytłumaczyć.
- No dobrze co się stało Krzysiu? - pyta Niko, bo widzi, że mam ochotę coś jeszcze powiedzieć.
- Trener chce widzieć wszystkich, a potem sobie wrócisz trenować. - spogląda na nas jeszcze raz i wychodzi.
Zbieram swoje rzeczy i idę w ślad za Ignaczakiem. Dopiero przed wejściem na sale się zatrzymuje.
- Ja tu zaczekam. Dzięki, że mogłam z tobą posiedzieć. - mówię do Niko.
- Nie ma sprawy. Miło było. - uśmiecha się i już ma odchodzić, ale jeszcze przez ramie rzuca do mnie - Powiem Alkowi, że czekasz.
- Dzięki.
Na wujka czekam kolejny kwadrans. Wychodzi razem z Krzyśkiem, co wcale mnie nie dziwi. Widząc mnie przestaje się uśmiechać i mówi do libero, że zaraz przyjdzie.
- Co tu robisz? - pyta chłodno.
- Chciałam cie przeprosić za rano. Chyba jeszcze trochę potrwa zanim zacznę się zachowywać jak na mój wiek przystało.. - spuszczam głowę i czekam na jakieś kazanie.
- Wiesz, że się martwię o ciebie. Przecież nie chce ci zrobić krzywdy.
Podnoszę powoli wzrok na niego i widzę jak niezauważalnie się uśmiecha. Wiem, że nie jest zły, widzę to po jego oczach.
- Wiem, przepraszam i proszę tylko byś spróbował mnie nie traktować jak dziecko, dobrze? A wtedy na pewno będę grzeczna i nie będę już się obrażać za każde słowo. - uśmiecham się najładniej jak potrafie w nadziei, że to pomorze.
- Ale ty jesteś dzieckiem - zbliża się do mnie i czochra moje włosy - i do tego takim nieznośnym. - oboje wybuchamy śmiechem.
- Nie powiesz Natalii? - pytam, gdy już zostawia moją fryzurę w spokoju.
- Nie powiem łobuzie. - bierze mnie pod rękę i idziemy w stronę szatni - A tak w ogóle to czego ja się dowiaduje, że z Penczewem ćwiczysz sobie w siłowni? - patrzy na mnie z nieprzeniknionym wyrazem oczu, a ja czuje, że się rumienie pod tym spojrzeniem.
- Czekałam na ciebie, więc trochę umiliłam sobie czas. - wzruszam ramionami.
- Chyba muszę sobie z nim poważnie porozmawiać.
- Przestań, to tylko znajomy. Taki sam jak np Krzysiek.
- Dobra, dobra. - uśmiecha się - Zaczekaj na parkingu, będę za 10 minut. - zostawia mnie samą i znika za drzwiami szatni.
Z ulgą kieruje się do wyjścia, jednak zaraz pojawia się kolejny niepokój. Mam nadzieję, że Alek żartował z tą rozmową i nie będzie zaczepiał Niko.
Cześć kochani. Wybaczcie, miał być w środę, a jest dzisiaj.
Przez pracę nie mam czasu na bloga, także zmiana czasu,
rozdziały będą raczej w weekend.
Jeśli chodzi o Alka to powiem Wam tylko, że tę jego kontuzję
odczuwam jakby był dla mnie kimś bliskim. No cóż w końcu
nie bez przyczyny, wszystkich ludzi związanych z siatkówką
nazywa się rodziną.
Pozostaje modlić się o jak najszybszy powrót do zdrowia i
treningów.
#AlekStayStrong
środa, 26 marca 2014
2.
Wysiadam z samochodu i wpatruje się w budynek przede mną. Twierdza Podpromie nie zmieniła się ani trochę od momentu kiedy byłam tu ostatni raz. Nadal jest piękna i majestatyczna, w końcu to siedziba Mistrzów Polski.
- Nadal fantastyczna, prawda? - Alek obchodzi samochód i staje obok mnie.
Kiwam głową i uśmiecham się. Cudownie się czuję będąc tu znowu. Siatkarz bez słowa bierze swoją torbę i rusza do środka, więc szybko go doganiam i staram się dotrzymać mu kroku. Przekraczamy próg i dopiero teraz orientuje się, że nie wiem gdzie podziać się dalej.
- Możesz iść już na trybuny. - mówi Alek widząc moją niepewność - Tylko się przebiorę i zaraz będziemy.
- Właściwie to ja tu mogę być? - pytam, ale nie dostaje odpowiedzi, bo przyjmujący idzie już do szatni.
Wywracam oczami i korytarzem kieruje się do wnętrza hali. Dookoła jest cicho i pusto, właściwie trochę przerażająco. Szybko docieram w okolice trybun i zauważam, że na boisku czeka już jakiś zespół, a na krzesełkach siedzi kilku ludzi. Kibiców jest naprawdę niewielu, domyślam się, że są to uprzywilejowane i związane z klubem osoby. Cicho zajmuje miejsce w pierwszym rzędzie blisko wyjścia, jednak kilka osób zauważa moje przybycie. Opieram ręce o kolana, a dłońmi podpieram podbródek i obserwuje siatkarzy rozgrzewających się na boisku. Pewien szatyn patrzy na mnie przez dłuższą chwilę i mam wrażenie, że mu się spodobałam. Właściwie jest niczego sobie, dlatego uśmiecham się lekko, a on odwzajemnia ten gest. Mam ochotę go poznać, ale muszę na razie o tym zapomnieć, bo na boisko wchodzą Rzeszowianie, więc niedługo zacznie się mecz. Wzrokiem przeczesuje szeregi Resovii i rozpoznaje kilka twarzy. Alek zabrał mnie kiedyś na pare meczy gdzie poznałam wiecznie żartującego Krzyśka Ignaczaka, przemiłego Wojtka Grzyba, poważnego Łukasza Perłowskiego i wysokiego środkowego Piotrka, którego nazwisko kompletnie wypadło mi z głowy. Z widzenia znałam też Amerykanina Paula Lotmana, rozgrywającego Lukasa Tichacka oraz Grzesia Kosoka. Brakowało mi tylko Georga Grozera, chociaż nie miałam pewności ile czasu nie ma go już w tej drużynie. Zamiast niego ujrzałam kilku nowych zawodników. Uśmiecham się widząc, że Alek patrzy w moją stronę. Odwzajemnia ten gest lecz już po chwili zatraca się w ćwiczeniach i skupia na czekającej go grze. Reszta Rzeszowian dołącza do niego i od tej chwili do końca spotkania mogę zauważyć jak dają z siebie wszystko. Żaden element nie jest oszczędzany, każdy punkt jest traktowany bardzo poważnie. Chłopaki w kwadracie nie tracą dobrego humoru obserwując poczynania kolegów na boisku. Cały mecz mija mi tak szybko, że na koniec jestem trochę rozczarowana, że to już. Gdy siatkarze schodzą do szatni wstaje i wychodzę na korytarz. Kręce się w pobliżu szatni i z niecierpliwością czekam na Alka. W pewnej chwili zauważam idącego w moją stronę chłopaka, który na początku mi się spodobał. Trzyma coś w ręce, a w tym czymś rozpoznaje swój telefon. Dłońmi dotykam kieszeni dżinsów i faktycznie nie czuje w nich wspomianego przedmiotu. Siatkarz zatrzymuje się przede mną i z uśmiechem wyciąga dłoń w moją stronę.
- Chyba coś zgubiłaś.
Biorę od niego komórkę i uśmiecham się lekko.
- Dziękuje. Nawet nie wiem kiedy mi przepadła. - wzruszam ramionami, choć tak naprawdę dobrze pamiętam moment kiedy na przerwie wyjęłam telefon by sprawdzić która godzina i odłożyłam go obok siebie.
- Jestem Dawid. - ponownie wyciąga do mnie dłoń, którą ujmuję i ściskam.
- Lena, miło mi.
- Może skoro odzyskałaś już zgubę to dasz mi swój numer? - patrzy na mnie swoimi pięknymi oczami, od których ma prawo zakręcić się w głowie.
Przez chwilę udaje, że się zastanawiam choć oczywiście chce mu dać ten numer. Kiedy słyszę za sobą czyjeś kroki i głos Achrema żałuję, że nie podałam tego numeru od razu.
- Lena!
- Przepraszam. Muszę iść. - mówię ciszej do Dawida i odwracam się.
Widzę Alka stojącego z Igłą niedaleko wyjścia z szatni. Patrzą na mnie uważnie i czekają aż podejdę. Kiedy zjawiam się obok nich Krzysiek uśmiecha się leciutko.
- Co Dryja chciał? - pyta Alek.
- Odniósł mi telefon, bo zostawiłam na trybunach. - mówię po prostu.
Achrem nie komentuje tego tylko spogląda na Igłę.
- Lena pamiętasz Krzysia?
- Jasne jakbym mogła zapomnieć. Kiedyś mi tic-taki buchnął. - śmieje się a siatkarze mi wtórują. - Pożyczyłem tylko, kiedyś ci odkupie. - mówi nadal rozbawiony.
- Już to widzę. - znów się śmieje i nagle przypominam sobie jak tu kiedyś było fajnie. Nie często miałam okazję spotkać kolegów wujka, ale gdy już tak się działo było śmiesznie i tak na luzie.
- Będziesz tańczyć z naszymi dziewczynami? - pyta mnie Igła kiedy trochę poważniejemy.
Patrzę najpierw na niego a potem na Alka.
- Nie myślałam o tym. Poza tym już nie tańczę tak jak kiedyś. - wzdycham.
- No co ty? To jest chyba tak jak z grą, tego się nie zapomina.
- Ale trzeba trenować...
Zostawiamy ten temat, bo z szatni zaczynają wylewać się siatkarze. Żegnają się z Alkiem i Krzyśkiem mnie również pozdrawiając, gdyż mój wujek nikomu nie odpuszcza i każdemu musi mnie przypomnieć. Poznaje Fabiana i Petera, których dzisiaj widziałam pierwszy raz. Brakuje mi jeszcze kogoś, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie kogo póki nie staje w drzwiach szatni. Podchodzi do nas, żegna się z chłopakami po czym z nieśmiałym uśmiechem patrzy na mnie. Natychmiast wyciagam rękę w jego stronę i nie czekając na na to aż przedstawi mnie Alek odzywam się pierwsza.
- Cześć. Lena jestem.
Ściska moją dłoń bardzo delikatnie.
- Nikołaj, ale możesz mówić Niko. Jego akcent brzmi dla mnie obco, ale jest uroczy. Nie mówi płynnie po polsku tak jak i ja, jednak ja szybko opanowałam ten język często odwiedzając Achremów, a Niko czasem jeszcze posługuje się angielskim.
Wygląda na bardzo miłego chłopaka i myślę sobie, że mógłby być moim przyjacielem.
Całą czwórką ruszamy do wyjścia i dopiero na parkingu rozdzielamy się. Nie mogę przestać się uśmiechać i wiem, że to dzięki nim. Jestem pewna, że od dzisiaj będę szukała najmniejszego pretekstu by znów pojawić się na Podpromiu. Wsiadamy do samochodu i widzę jak Alek obserwuje mnie kątem oka, uśmiecham się więc szeroko patrząc przed siebie. Chciałabym na głos powiedzieć, że jego pomysł był strzałem w dziesiątkę, ale wiem, że nie muszę się nawet odzywać by on to wie.
Gdy jedziemy przez miasto przypominam sobie o nowej karcie do telefonu.
- Możesz się zatrzymać pod jakimś sklepem? - pytam wujka.
- Jasne. - po krótkim czasie zatrzymuje samochód a ja robię szybkie zakupy.
Wracamy do domu, Natala właśnie kładzie dzieci spać. Opowiadamy jej krótko o meczu po czym ląduje pod prysznicem, a potem w łóżku. Do telefonu wkładam nową kartę a starą wyrzucam. Wysyłam do mamy SMS-a z nowym numerem i idę spać. Jutro czeka mnie ważny dzień.
poniedziałek, 10 marca 2014
1.
Stoję na ulicy przed ładnym domem i głośno wzdycham. Nie było mnie tu ponad rok, ale niewiele się zmieniło. Może tylko na pięknej posesji rośnie więcej roślin niż wtedy gdy byłam tu ostatni raz. Nie poznaje też ogrodowej huśtawki, w to lato musiała się pojawić pierwszy raz. Obserwuje tak podwórko Achremów dopóki z domu nie wybiega Natalia i z szerokim uśmiechem zmierza w moją stronę. Otwiera furtkę i dopada do mnie, zamykając w szczelnym uścisku.
- Dobrze cie wiedzieć. - mówi, gdy po chwil odsuwa mnie od siebie na wyciągnięcie rąk.
- Ciebie również. - odpowiadam z mniejszym entuzjazmem.
Blondynka lustruje mnie wzrokiem i przez chwilę wiedzę jak marszczy czoło, obawiając się pewnie, że ciągle sprawiam kłopoty. Uśmiecham się więc wymuszenie, starając się ją przekonać, że wszystko jest w porządku.
- Chodź pójdziemy do domu, a nie tak stoimy na ulicy.
Podchodzę do bagażnika mojego małego Citroena i wyjmuje swoje walizki.
- Pomożesz? Trochę mnie poniosło przy pakowaniu. - przepraszająco wzruszam ramionami.
- Jasne. - z uśmiechem łapie moją walizkę - Przygotowałam ci pokój na dole.
- Świetnie. - wzdycham uginając się pod ciężarem torby i zamykam bagażnik. Z tylnego siedzenia biorę jeszcze dwa pudełka owinięte w kolorowy papier i kieruje się za panią Achrem do domu.
Biorę łyk kawy i momentalnie odsuwam od ust kubek czując jak moje podniebienie przeszywa ból.
- Lenka spokojnie przecież nikt ci tej kawy nie zabierze. - Natalia patrzy na mnie współczująco, a jej synowie bawiący się w salonie upominkami, które dostali ode mnie przerywają na chwilę swoje harce i wpatrują się we mnie ciekawie.
Uśmiecham się do nich starając opanować grymas bólu i w tej chwili mam ogromną ochotę zapalić, jednak wiem, że w tym domu nie jest to mile widziane. W głowie staram się znaleźć jakiś temat, błahą sprawę, nawet plotkę o której mogłabym porozmawiać z Natalią, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Siedzimy więc w ciszy, którą w końcu przerywa szczęk otwieranych drzwi. Zdaje sobie sprawę, że tego momentu bałam się najbardziej, ale wiem, że nie ma odwrotu i muszę się z tym zmierzyć. Do mieszkania wchodzi Olieg, mój wujek, mężczyzna, który był dla mnie kiedyś autorytetem i niepewnie omiata salon swoim bystrym spojrzeniem. Kiedy zatrzymuje wzrok na mnie robi mi się gorąco, ale musiałabym go nie znać by myśleć, że przywita mnie z kamienną twarzą. Najpierw przytula dzieci, które cały dzień czekały na powrót swojego taty, a zaraz potem staje naprzeciw mnie i uśmiecha się w ten przepiękny sposób. Kocham ten uśmiech, gdyż moja mama posiada prawie taki sam, jednak różnica między nimi jest taka, że Alek uśmiecha się bardzo często. Wstaje niepewnie z kanapy i pozwalam mu się przytulić. Czuje, że również jest spięty, chociaż tego nie okazuje.
- Miło cie widzieć. - mówi gdy odsuwam się od niego i na powrót siadam na kanapie.
- Mam nadzieję, że nie będę dla was ciężarem. - odpowiadam szczerze i wpatruje się gdzieś w bok, zatrzymując swój wzrok na torbie Alka leżącej obok wejścia.
- Nawet nie żartuj. - mówi siatkarz, a jego żona uśmiecha się do mnie szeroko, jednak wiem, że pod tym uśmiechem kryje się wielki niepokój. Nie dziwię się jej, wystarczająco problemów przysporzyłam jej rodzinie.
- Jak mama? - pyta mnie Alek, kiedy po kilku minutach siada naprzeciw mnie z talerzem pełnym jedzenia.
Jesteśmy teraz sami, bo Natala zabrała dzieci na spacer dając nam szansę na spokojną rozmowę. Wzdycham głośno i bawię się sznurkami od moich dresów.
- Dobrze, ale nadal się boi. Ciężko jej uwierzyć, że tak nagle chce się zmienić i być grzeczną dziewczynką.
- A ma powody by nie wierzyć? - odstawia widelec i nóż i wpatruje się wprost w moje oczy. Pod tym spojrzeniem nigdy nie potrafiłabym skłamać. Nawet wobec ojczyma nie czuje takiego respektu. Alek jest dla mnie jak starszy, surowy brat, ale dobrze wiem, że jego postawa wynika z tego, że mnie kocha i się martwi.
- Nie. - dodatkowo kręcę głową jakby to mogło przekonać go jeszcze bardziej - Naprawdę chce zacząć od początku, a to miasto to chyba dobre miejsce, prawda?
Widzę jak kąciki jego ust unoszą się. Wraca do jedzenia nie odpowiadając mi. Chce żebym sama się o tym przekonała. Wiem, że jemu się tu udało, dlatego chce pójść w jego ślady. Postanawiam, że zrobię wszystko by w końcu mógł być ze mnie dumny.
- Byłaś już na uczelni? - pyta gdy kończy obiad.
- Nie, jutro pójdę.
- Czyli wieczór masz wolny? - wstaje i na chwilę znika w kuchni po czym wraca i opada na kanapę obok mnie.
- Tak, a co? Mam zostać z chłopcami? Bardzo chętnie. - uśmiecham się szczerze.
- Może następnym razem. Dzisiaj zabieram cie na Podpromie. - obejmuje mnie ramieniem, a ręką czochra moje włosy.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz tam z nim byłam. Poza tym od jakiegoś czasu nie przepadam za tłumami ludzi. Wolę skryć się samotnie w pokoju. Przyjmujący widząc moje niezdecydowanie kręci z rozbawieniem głową.
- Nie próbuj się wymigać. To tylko sparing. Mamy kilku nowych zawodników, trzeba się zgrać zanim porządnie wejdziemy w sezon.
- Nie czuje się najlepiej. - jęczę.
- Akurat. - śmieje się - Jak myślałaś, że pozwolę ci się zamknąć w domu to trochę się pomyliłaś. Musisz poznać kilku normalnych znajomych, to dla twojego dobra.
Ostatnie zdanie powoduje ścisk w moim gardle. Od kilku lat nie mam normalnych znajomych, jak to określił Alek. Przez tych ludzi straciłam wiele, ale pokazali mi też inne życie. Może nie lepsze, ale inne. Nie chce o tym zapominać, to część mojej historii. Nie wiem czy jestem gotowa na nowe osoby w moim życiu. Jak im wytłumaczę, że byłam prawie na dnie, a teraz jest już wszystko ok? Kto w to uwierzy? Nie chce tych spojrzeń, które emanują współczuciem, ale też pogardą.
- Dzisiaj nie dam rady. - spuszczam głowę.
- O 17.15 masz być gotowa. - mówi poważnie, ale w tonie jego głosu nie wyczuwam surowości. On naprawdę chce dla mnie dobrze. Zostaje sama, bo Alek wychodzi na dwór. Wyjmuje komórkę z kieszeni bluzy i odblokowuje ekran. Patrzę na SMS-y które pojawiły się w skrzynce. W większości są to wiadomości typu: 'Gdzie jesteś?', 'Co się z tobą do cholery dzieje?', 'Jak dzisiaj cie nie zobaczę na ławce to i tak cie znajdę!'
W pamięci odnotowuje, że muszę kupić nową startówkę. Wyłączam telefon i idę do pokoju przygotowanego dla mnie, by się przebrać, w końcu w dresach nie będę paradować po hali.
Witam osoby będące ze mną już od kilku opowiadań jak i te zupełnie nowe! :)
Zaczynam coś nowego (zawsze się tak mówi). Jednak tym razem ta historia jest dla mnie prawdziwym
wyzwaniem. Chce się zmierzyć z czymś czego nie znam i zobaczyć jak sobie z tym poradzę.
Mam nadzieję, że będziecie mnie wspierać :) Pierwszy rozdział o dziwo podoba mi się. Chyba przez to, że
jestem chora ;)
OK nie męczę już i po prostu mówię witajcie! :)
sobota, 8 marca 2014
Powitanie
Nie potrafię uwolnić się od pomysłów zalegających w mojej głowie i tak oto ruszam z kolejnym projektem. To jakaś masakra, ja wiem, w końcu jestem w środku innego opowiadania, ale to jest silniejsze ode mnie ;)
Zaczynając każdy kolejny blog na bohatera głównego wybieram swoich ulubionych graczy i tylko zawsze z Alkiem Achremem miałam problem. Dawno już chciałam napisać coś o nim, zamiast wrzucać go w ramy innego opowiadania. Jednak wiem, że jeśli chciałabym by był on głównym bohaterem musiałabym prawdopodobnie zniszczyć jego małżeństwo lub coś podobnego. Za bardzo go szanuję by nawet w opowiadaniu pisać o takich sprawach, dlatego odpuszczam temat, że musi być on główną postacią i biorę się za to w inny sposób.
Opowiadanie będzie krótkie, kilka rozdziałów, paru bohaterów i jak zawsze ukochany Rzeszów i Asseco Resovia.
Zaczynamy! :)
Ps. Cały blog jak i wszystkie zakładki nadal w budowie.